- Tak mi Ciebie brakowało Pawełku. - wyszeptałam
- Mi ciebie też siostrzyczko. W końcu nie było cie ponad pół roku.
- Mhm... - nadal się od niego nie odkleiłam.
-Młoda, nie żeby coś, ale ciężka jesteś. - zaśmialiśmy się z jego słów i jednak zeskoczyłam.
- A o tam u Was? Co zmieniło się jak mnie nie było? - spytałam gdy z walizkami szliśmy do samochodu
- Z rodzicami kupiliśmy ci pieska - uśmiechnął się i sięgnął do bagażnika od razu wyciągając słodkiego psiaka.
Białego labradorka, który miał takie zajebiście słodkie oczka. Braciszek podał mi go na ręce, a psinka zaczęła radośnie machać ogonkiem.
- Będziesz nazywać się Biszkopcik. - Mój uśmiech przypominał wielkiego banana. Wiecie dlaczego Bo mieliśmy kiedyś York'a, ale był stary i żeby się nie męczył uspaliśmy go. Płakałam po nim strasznie długo, a teraz rodzice robią mi taki wielki prezent. - Dziękuję braciszku - pocałowałam go w policzek. - A gdzie rodzice?
- W tej chwili gdzieś nad Atlantykiem.
- że co? - myślałam, że źle usłyszałam
- No polecieli w podróż po, po, po ślubną. A my jedziemy w tej chwili do Bradford do Trici.
-Przepraszam?! Po co?! A tak po za tym to ona jest w Paryżu.
--------------------------
Brak komentarzy - krótkie rozdziały
O wiele za krótki.. Proszę o następny
OdpowiedzUsuńNominuję twojego bloga do Libster Award! Więcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://a-d-r-i-a-n-n-a.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń