poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 8........

Wracam, po dłuuuuuuuuuuuugiej nieobecności. Tak to jest jak głupio się kończy :P
-----------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się koło szóstej rano.  Spałam tylko trzy godziny, bo nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o pocałunku. Podczas tych kilkudziesięciu sekund czułam się jak we śnie. Za bardzo nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Postanowiłam wyjąć swój pamiętnik.

18.04.2013, środa
Drogi pamiętniczku!
Wiem, że dawno mnie tu nie było, ale nie miałam czasu. Mówiłam ci, że On znów mi się śnił. I Wiesz co? Ten sam sen powtarzał się jeszcze przez tydzień. Nie ważne kiedy i gdzie się położyłam. Zawsze to samo. 
W poniedziałek wróciłam z Paryża. Od razu pojechałam z moim braciszkiem i moim pieskiem (Paul z rodzicami kupili mi  Biszkpocika) do Bradford, bo to moje starsze coś zaręczyło się z Doniyą! Jestem bardzo z tego zadowolona...
Ale? No właśnie. Zawsze jest jakieś "ale". Doni jest siostrą Zayn'a. Nie jestem zadowolona, on także nie jest.  
Dziwne jest również to, że dzisiejszej nocy, kiedy zegar wybił północ, ktoś mnie pocałował. A skończył równo z zakończeniem bicia. 
Ten "ktoś" całował bosko. 
Hm... Tylko kto to jest?

Twoja R.A.G.

Gdy tylko skończyłam, usłyszałam skomlenie mojej psinki. Uśmiechnęłam się pod nosem.Wykonałam poranną toaletę, przebrałam się w TO i założyłam Biszkoptowi smycz. W takim "uzbrojeniu" poszłam pobiegać. 
Biegłam przez park, koło jeziora, a następnie znów przez park. 
Mimo, że nie było mnie tu kilka ładnych lat z łatwością dotarłam do mojego starego domu. Nie sprzedaliśmy go. Rodzice przyjeżdżali tu co miesiąc, sprzątali, prali itp.  A następnie zostawali tu na jakiś tydzień. 
Wyjęłam klucze ze spodni i ostrożnie otworzyłam drzwi.  Wszystko było na swoim miejscu. Wszystko jak zapamiętałam. Wszystko jak wyjeżdżałam. Kilka wspomnień rzuciło się na taśmę, ale skutecznie powstrzymałam ich dostanie się do mózgu.
Kiedy obeszłam wszystkie zakamarki, postanowiłam wracać. Zamknęłam wejście i udałam się w stronę domu Malików.  Akurat słuchałam Christina Aguilera "Beautiful", gdy na wpadłam na jakiegoś chłopaka. 
- Przepraszam. Nic panu nie jest? - spytałam grzecznie
- Nie. Nic mi nie jest. Jestem Logan. 
- Rose.
- Nie mogę! Moja Rose?! Rose Green?!
- Emm... Tak? A skąd mnie znasz? I dlaczego mówisz "moja Rose"?
- Nie pamiętasz mnie Ziuta?
- O nie! Cichy!
- We własnej, skromnej osobie! - wyszczerzył się niemiłosiernie, po czym mocno mnie przytulił.
- Muszę ci jedno powiedzieć. Przystojniak się z Ciebie zrobił. - Jakby nie patrzył musiałam to powiedzieć. No proszę Was! Jest ode mnie wyższy o głowę, klatę ma wyrzeźbioną jak w filmie jakimś, a do tego czarne jeansy i szarą, przyległą koszulkę z krótkim rękawem. I te włoooski. Taki artystyczny nieład.
- Oh, bo się zarumienię. Co powiesz na kawę? Taka mała rekompensata, że mnie staranowałaś.
- Z miłą chęcią. - Naturalnie poszliśmy do kawiarenki babci Tom'a. Owy chłopak był na miejscu i z nami usiadł. Czułam się jak za dawnych lat. To dziwne, ale jakby ktoś na Nas popatrzył, to wyglądaliśmy jakbyśmy nigdy nie utracili kontaktu.
- Rosie... wczoraj się widzieliśmy, ale zapomniałem spytać. Co ty tak właściwie tu robisz?? - zaczęłam się z niego śmiać, ale opowiedziałam wszystko. Ta niereformowana dwójka spojrzała na siebie, na mnie i jeszcze raz na siebie. A później głupio uśmiechnęli. 
- Powie mi ktoś o co chodzi?- Ci pokręcili głowami, że "nie". Trudno się mówi. Nagle zadzwonił mój telefon. Na ekranie widniał napis "Paul inka". Czyli, że niedobrze się dzieje. On nigdy do mnie nie dzwoni z tego numeru. 
 - Tak braciszku?
-  Wracaj do Malików.  - usłyszałam szloch. Najwyraźniej nie mógł dokończyć, bo telefon przejęła jego narzeczona. - Rosie... Samolot z Waszymi rodzicami... rozbił się na Oceanie. Tak mi przykro. - Więcej nie usłyszałam, bo upuściłam aparat na ziemię. 
------------------------------------------------------------------------------------------
Uh... jak ja kocham dramaty :D

Pozdrawiam
Marzena :*