czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 5.....

- No to inaczej... jedziemy do Bradford, do mojej dziewczyny Doniy.
- Ty i Doniya? No, no, no. Czego ja się dowiaduję... - zacmokałam - No to co, jedziemy?
- Tak, tak. - Wsiadłam do samochodu i zaczęła mu opowiadać jak było we Francji, pomijając  fakt, że leczyłam Zayn'a. Po kilku godzinach byliśmy w moim ulubionym mieście. 
A dlaczego w ulubionym? Otóż jak się tu przeprowadziliśmy miałam ok. 12 lat, większość czasu spędzałam w parku, na łąkach albo po prostu z chłopakami na drzewach. Mam miłe wspomnienia z tego miasta. 
Jak na kulturalnych ludzi przystało zapukaliśmy i otworzyła nam dziewczyna... chwila, chwila! Ona ma pierścionek na palcu! Nie no! Zabiję go! Nic mi nie powiedział. 
Kiedy odkleili się od Siebie, szybko dałam mu w łeb.
- Za co?!
- za kłamstwo - wytknęłam mu język i przywitałam się z Doniyą. - Jak ja Cię dawno słonko nie widziałam. 
- Wzajemnie pani doktor. - śmiała się, prowadząc nas do salonu - Mój braciszek dzięki Tobie przestał palić.
- Dzięki Rose?! - spytał Paul <Paweł>, ale i nie zwróciłyśmy na niego uwagi
- Nie prawda. Ja się go zapytałam tylko jaką chce trumnę.
- Oj jakaś ty skromna...
- Nom. A ty mi powiedz przyszła szwagierko, od kiedy jesteście razem?
- Od jakiś trzech miesięcy. Spotkaliśmy się na koncercie Ed'a
- Ed łączy ludzi - powiedziałam jak jakąś mądrość ludową, a ta dwójka się zaśmiała. W pewnej chwili zadzwonił pannie Malik telefon i wyszła. Ja za to zaczęłam się bawić z braciszkiem. Zaczęłam go łaskotać, a on mnie. Wiecie, mimo że jest starszy o 2 lata to jest taki sam dzieciuch jak ja :D
- No ładnie zostawić Was samych na pięć minut, a pokój cały w gruzach.  
- Nie prawda. Tylko kanapa się przekrzywiła - powiedziałam z miną zbitego szczeniaczka, a Biszkopcik zakrył łapkami oczy. 
- Aż pies się Ciebie wstydzi. 
- I ty Brutusie przeciwko mnie??- zapytałam jedynego chłopaka w pokoju.
- Ty mi nic poważnego nie zrobisz, a Doniy będzie kazała spać mi na kanapie. 
- I widzisz kotek... ty będziesz spał u mnie. A ja z Rose w gościnnym, bo musimy pogadać... - ups... jak ona mówi, że musimy pogadać, to wyczuwam kłopoty...

-----------------------------------------------------
Macie :D :*

Libster Award

Hejka :*
Zostałam nominowana do Libster Award przez DiGi . Oto  jej blog http://a-d-r-i-a-n-n-a.blogspot.com/
DZIĘKUJĘ :*

A oto odpowiedzi

1. Masz zwierzę? Jak tak to jakie, a jak nie to jakie byś chciała mieć?
Mam Psa - Psikusa
2. Twoje imię?
 Marzena
3. Masz jakiś nick w szkole? Jeżeli tak to jaki?
 Marzi. Chyba proste c'nie?
4. Za co lubisz One Direction?
 Za to, że się wygłupiają, za to, że nie zbzikowali od kąt stali się sławni. Długo by wymieniać....
5. Za co lubisz/nie lubisz Justina Biebera?
 Za co NIE lubię Biebera?? Za ogół.
6. Za co lubisz/nie lubisz Little Mix?
 LUBIĘ, za piosenki, za wygłupy.
7. Co szczerze uważasz o Taylor Swift?
 I HATE HER!
8. Jak opiszesz swój charakter?
Uparta, samolubna, wredna...
9. Co lubisz jeść?
Wszystko oprócz brokuł... fuuu
10. Co uważasz o Sobie?!
 Że powinnam być milsza..
11. Twoje największe dwa marzenia?
Być na koncercie 1D w Polsce, skończyć szkołę.

Nominowani:
ZA DUŻO BLOGÓW, ŻEBY WYBRAĆ!!! MUSIAŁABYM WSZYSTKIE <CZYT. 350> A TO BY SIĘ ZESZŁO :P

Rozdział 4....

- Tak mi Ciebie brakowało Pawełku. - wyszeptałam
- Mi ciebie też siostrzyczko. W końcu nie było cie ponad pół roku.
- Mhm... - nadal się od niego nie odkleiłam.
-Młoda, nie żeby coś, ale ciężka jesteś. - zaśmialiśmy się z jego słów i jednak zeskoczyłam.
- A o tam u Was? Co zmieniło się jak mnie nie było? - spytałam gdy z walizkami szliśmy do samochodu
- Z rodzicami kupiliśmy ci pieska - uśmiechnął się i sięgnął do bagażnika od razu wyciągając słodkiego psiaka.
Białego labradorka, który miał takie zajebiście słodkie oczka. Braciszek podał mi go na ręce, a psinka zaczęła radośnie machać ogonkiem.
- Będziesz nazywać się Biszkopcik. - Mój uśmiech przypominał wielkiego banana.  Wiecie dlaczego Bo mieliśmy kiedyś York'a, ale był stary i żeby się nie męczył uspaliśmy go. Płakałam po nim strasznie długo, a teraz rodzice robią mi taki wielki prezent. - Dziękuję braciszku - pocałowałam go w policzek. - A gdzie rodzice?
- W tej chwili gdzieś nad Atlantykiem.
- że co? - myślałam, że źle usłyszałam
- No polecieli w podróż po, po, po ślubną. A my jedziemy w tej chwili do Bradford do Trici.
-Przepraszam?! Po co?! A tak po za tym to ona jest w Paryżu. 
 --------------------------
Brak komentarzy - krótkie rozdziały

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 3....

*Rano*
Byłam strasznie nie wyspana. Nie dawał mi spokoju ten nagły atak. Wyniki jakoś mnie nie uradowały.  Chłopak jest chory na tle nerwowym. Szybko się denerwuje. Może popadać w depresje, albo imprezuje do upadłego. Ten ostatni przykład to odparcie wszystkich złych czynników. Nie pochwalam tego. Ale cóż...
Prześledziłam na internecie różne wpisy o imprezach Malika. Przez ostatnie dwa tygodnie nazbierało się, aż 12 imprez. Duuużo tego... 
O ósmej poszłam na obchód.  Pan Chris spod piątki skarżył się na bóle w kręgosłupie, pani Irina zarzekała się, że głowa to jej pęknie, a Peter próbował wyciągnąć ode mnie numer telefonu. xD Na końcu zaszłam do Mulata. Leżał wpatrzony w okno. Nie lubiłam gdy miał taki smutny wyraz twarzy.  
Pewnie zastanawiacie się skąd w ogóle my się znamy. Otóż.  Gdy mieszkałam w Bradford miałam jakoś koło 16-17 lat. Moja mama bardzo przyjaźni się do tej pory z Patricią, a wtedy się akurat poznały.  Malik był jednym z najgorszych... przepraszam, on był najgorszy. Jego mama poprosiła mnie abym zaopiekowała się wówczas jej czternastoletnim synem. No i od tego się zaczęło. Przychodziłam do niego. Nie raz zdarzyło się, że dostawał po mordzie za swoje zachowanie.  On mnie nie lubił, a ja jakoś wielką "miłością" do niego nie pałałam.  Później musiałam wyjechać,(gdzie to się sami później dowiecie) a ten  mi tu z wielką sceną, że mnie kocha i to były takie zaloty. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Pocałowałam go w policzek i zostawiłam.... samego.
- Rose! Halo! - krzyknął Zayn
- Tak?
- Zamyśliłaś się...
- Troszkę. Powiedz jak się czujesz? - Zaczęłam sprawdzać na aparaturach dane. 
-  W miarę dobrze. Tylko nie wiem dlaczego ręka mnie boli.
- W nocy dostałeś nagłego ataku. Porobiłam dodatkowe badania z krwi, którą pobraliśmy wcześniej. 
- Ale o co chodzi?
- Zayn. Jesteś chory na tle nerwowym. To nie jest nerwica. To jest coś innego.  Tylko muszę się skonsultować z Paul'em. On mi powie.  A do tego czasu będziesz leżał. Co wyjdzie ci na dobre po tych wszystkich imprezach.
- Ską-Skąd ty wiesz?
- Kochany jest coś takiego jak internet przecież.  A i jeszcze jedno. Wczoraj w Twojej krwi wykryliśmy 1.2 promila. Nie wiem jak to zrobiłeś, ale przeczuwam, że wcześniej jakoś nie wytrzeźwiałeś.
- Ale jak?
- Skarbie Paryż to niby duże miasto, ale jednak małe. Wszystko się szybko rozchodzi. 
- Mhm...

Przez kolejne dni leczyłam tego debila. Moje obawy się potwierdziły i mulat musi brać leki.  
Wiecie... byłam w Paryżu na wymianie między narodowej. I dziś wracam do Londynu.  
- Prosimy nie leć! - krzyczał Peter.
- Peter, słonko spokojnie. Przecież wraca Inga. 
- Ale ona jest brzydka, stara i nie miła.
- Oh... Wydziwiasz... - Cały personel z niechęcią mnie wypuścił. Pożegnałam się z pacjentami i zaszłam na sekundę do Donkey!! <czyt. Zayn> . Byli tam wszyscy.
- Hej. Ja lecę. Jakby co masz tu moją wizytówkę. Jak będziecie w Londynie przyjdź na kontrole.  - Pożegnałam się i na lotnisko!  Nie wiem ile leciałam, ale zdążyłam przeczytać książkę po Polsku. Lubię ten język, może dlatego, że moja mama  - Agnieszka ma babcie w Polsce? Nie wiem. Z Samolotu wyszłam pierwsza. Gdy zobaczyłam mojego brata od razu zawiesiłam mu się na szyi...
-----------------------------
:( :(
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
NIe wyszło :(
Chciałam coś innego :(

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2....,

- Rose?! - A tak się modliłam. Mówię Wam ten, tam na górze się zajebiście bawi, kiedy my mamy przechlapane.  
- No tak mam na imię ...- może zagram na czas??
- Niee... moja Rose...   
- Zayn porozmawiamy później. Najpierw cie zbadam. - odchrząknęłam - No więc...jaką sytuację pamiętasz ostatnią??
- Jak wyjeżdżasz...
- Kurde... Zayn!! Mówię przed zemdleniem!
-  A to... schodzimy ze sceny, szedłem ostatni. Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłem. 
- Dobrze...- wzięłam latarkę i zaczęłam mu świecić po oczach. Wszystko było dobrze, w sensie reakcje. Osłuchałam go, ale niestety usłyszałam znienawidzone szmery. Wykrzywiłam usta w pół uśmiechu...
- Coś nie tak?? - zapytał
- Ciesz się, że jesteś moim pacjentem, bo dostałbyś w mordę. 
- Za co??
 - Za to, że palisz barania głowo. I w tej chwili mam dla Ciebie wiadomość.  Jeżeli chcesz dalej śpiewać to przestań palić. Twoje płuca dłużej nie wytrzymają. 
- że przepraszam?? -odezwał się za mną głos Patrici
- Patricio.. minuta.  - tym razem zgłosiłam sie do Zayna - Więc jak? Przestaniesz palić, czy mamy już szykować trumnę?? Z czegoo wolisz? Mahoń, sosna, świerk, dąb?? Wiesz do wyboru do koloru....
- Oj, no dobra, dobra... tylko już tyle nie gadaj... - Cham...
- Wal sie Malik. Jesteś jeszcze większym Chamem niż ostatnio. A teraz proszę. Możecie do niego wejść. - zaprosiłam całą piątkę do niego i poszłam na obchód.

*Oczami Zayn'a *
Od kiedy ona ma taki cięty język?? Kiedyś nigdy by mi tak nie powiedziała... może dlatego, że sie mną opiekowała??   No ale i tak to wieeelka zmiana. 
- Zayn przestań palić! - wrzasnął Louis. Proszę was. Od kiedy on się zrobił poważny??
- Bo co?
- Bo kurwa... przepraszam Patricio... One Direction składa się z pięciu idiotów, a nie z czterech. 
- Oj dajcie spokój - ałł...dostałem w twarz... i to od własnej matki... czego chcieć więcej?? - Mamo...
- No co? Ona ci nie dała, ale ja mogę,
- No, no muszę powiedzieć, że pani doktor jest bardzo ładna.. - zaczął swoje wywody Styles. Nie odpowiedziałem już nic. Po prostu ich słuchałem do puki nie usnąłem. 

*Oczami Rose*
  Około 24 wygoniłam ich ze szpitala, a o 2 obudził mnie jakiś dziwięk. Jak sie okazało było to z sali mulata. 
Pobiegłam , a tam on się rzucał po łóżku, jak.... nie mam porównania...   Zaczęłam go uspokajać, tak jak zwykle go usypiałam.  Zaczęłam śpiewać polską piosenkę. 
Z  uśmiechem opuściłam sale, ale nadal się bałam. Nie wiedziałam co sie stało, że aż tak się rzucał. 
Będę musiała zrobić dodatkowe badania.... 
      
---------------
:D:D  
   

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 1....

W szpitalu miałam dziś nocną zmianę. Lubię ją, ponieważ praktycznie nic się, nie dzieje.  Myślałam że tak będzie i teraz, ale się niestety pomyliłam.
Do szpitala wparowali na sanitariusze z karetki, z  chłopakiem na noszach.
- Co mu?
- Zasłabł po koncercie. Jego koledzy po nas zadzwonili. Uderzył się przy okazji o kant wzmacniacza.
- Dobra... zawieźcie go na tomografie głowy i na razie podajcie dożylnie 10 mg Morphinum hydrochloricum. <morfina dop.aut.> <Nie znam się!!>. - poszłam po kartę żeby wypisać podstawowe dane do leczenia.
W tym samym czasie do recepcji wbiegło czterech szajbusów. Jak się później okazało - Zespół One Direction.
- W czymś mogę pomóc?- zapytałam
- Dzień Dobry. Przyjechaliśmy za karetką z naszym kolegą. - oznajmił Loczek
- Nie mogę wiele na razie powiedzieć, gdyż dopiero pojechał na badania. Ale mogli by panowie wypełnić podstawowe  dane. Dobrze?
- Oczywiście - przytaknęli. Podałam im kartę i poszłam na tomografię. Akurat mogłam zobaczyć co się dzieje... Na szczęście miał tylko lekkie wstrząśnienie mózgu, trochę się poobijał i nic po za tym. Zawieźliśmy go na salę i wróciłam do chłopaków.  - coś wiadomo?? - zapytał Liam
-Powiem tyle ile mogę. Resztę mogę powiedzieć tylko jego rodzinie. Na prawdę miał wielkie szczęście i nic poważnego się nie stało. Jak ktoś do niego przyjedzie to mnie powiadomcie. Ja będę w pokoju lekarzy.
- A pani doktor... możemy do niego wejść?- zapytał blondynek
- Po cichu i jakby coś się działo to mnie zawołajcie. - Poszłam do gabinetu, usiadłam i chciałam odpocząć, ale weszła do mnie pewna kobieta
- Dobry wieczór... Rose?! - powiedziała zaskoczona Patricia. 
- Patricia?!  Co ty tu robisz?! - przytuliłam moją dawną sąsiadkę z całej siły.
- Przywieźli tu Zayn'a...
- Czyli ten chłopak..... to....Zayn???- zapytałam samą siebię - Dobrze się składa. Akurat prowadzę jego "stan".
- Czyli jesteś Lekarzem, tak jak zawsze chciałaś...
- Tak. A na drugim miejscu było Śpiewanie... Chociaż jednemu z Nas się to udało - dopowiedziałam w myślach - Zayn ma wstrząśnienie mózgu i jest lekko poobijany. Według tego i według upadku, który nie był sam w sobie groźny, to nic mu nie powinno być. 
- Och... dziękuję...- przytuliła mnie, ale szybko się od siebie oderwałyśmy kiedy podbiegł do Nas Louis. 
- Obudził się! 
- Dobrze. To ja idę go zbadać. Za jakieś pół godzniy będziecie mogli do niego znów wejść- tłumaczyłam Paskowanemu jak dziecku...albo inaczej jak płodowi. Wygoniłam wszystkich, a sama zaczęłam z nim rozmawiać. 
- Hej Zayn. Nazywam się Rose Green i będę Twoim lekarzem prowadzącym. Powiedz mi jakie wydarzenie ostatnie pamiętasz? - odwrócił swoją głowę do mnie i rozszerzył źrenice.
- Rose?! - A tak się modliłam. Mówię Wam ten, tam na górze się zajebiście bawi, kiedy my mamy przechlapane.

------------------------
Nie jest długi ten rozdział :P
Pozdrawiam
Marzena

czwartek, 2 maja 2013

Prolog...

Wychowałam się Tu i Tam.
Spotkałam Tego i Tamtego
Opuściłam Ich.
Spotkaliśmy się.
Chcę o NIM zapomnieć.
Ciągle Wraca
Teraz też wrócił..
Ale coś mi podpowiada,
że tym razem nie odejdzie szybko,
że zostanie
 i to bliżej niż myślę.

------------------------------------------------------------
Nie lubię pisać Prologów. Wolę pisać dalsze rozdziały.

Nie wiem o tym opowiadaniu nic. Tylko wiem o kim będzie :D

Pozdrawiam
Marzena :*