wtorek, 31 grudnia 2013
Rozdział 11..........
Obudziłam sie w białej Sali. Były dwa okna, wielkie drzwi i pełno aparatur.... Aaa... na 100% czwórka.
Chciałam się podnieść, ale coś mi nie pozwalało. Debile dali mi znieczulenie. I żeby było śmiesznie, nie mogę podnosić rąk.... No chyba ich coś boli. Jak nic. Przecież wiedzą, że takie coś mnie denerwuje...
Ale ostatnio przecież... No i wszystko jasne. Otóż moi drodzy państwo ostatnio, powyrywałam wszystkie wenflony, rurki itp.I normalnie sobie wyszłam.
Ta - dam oto ja :P
- Haaallooo wstaaałaam! - wydarłam się jak to miałam w zwyczaju, gdy byłam mała.
- O miło - do sali weszła Patty
- Będzie gadka? - spytałam
- Będzie. Oj będzie. Przecież miałaś odpoczywać, a nie prze kilkanaście godzin operować do cholery. MUSISZ ODPOCZYWAĆ! - krzyknęła - Wiesz, że masz anemię?
- Przecież to nic strasznego.
- Nic strasznego? No ja cię proszę! I mówi to lekarz? - Już miła od nowa zaczynać, gdy do sali wszedł Krzysio.
- Ooo... Widzę, że już nie muszę nic mówić. Masz zwolnienie na miesiąc z pracy. Nie możesz się przemęczać. Dodatkowo moja droga... Recepta na Ciebie czeka i zapisuj swoje spostrzeżenia w jakimś notatniku... wiesz jak się czujesz itp.
- Tak, tak. Mogę już jechać do domu?
- Mhm... - popatrzył na mnie spod byka i podał wypis. Przebrałam się w podane przez kobietę ubrania, zabrałam Swojego pieska z recepcji i w ciszy poszłyśmy do apteki. W aptece, jak to w aptece było ludu, a ludu. Jeszcze tym bardziej... O w mordę! Nie mogę!
Wbiegłam na oddział, gdzie siedziała pani Basia.
- Przepraszam pani Basiu. Już jestem. - Wbrew gadaniu Krzyśka zbadałam ją, podałam leki i wtedy mogłyśmy z Patty dopiero wyjść.
Taksówka dowiozła Nas do mojego domu. Wpuściłam Biszkopta na podwórko, oraz zaprosiłam matkę Malika na kawę.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spytała. Popatrzyłam się zdziwiona na nią, gdyż nie wiedziałam o co chodzi.
- Ale co? - wskazała głową na moje ręce. A no faktycznie. To jest ciekawa historia. Mówię wam. Ale uwierzcie, w chuj długa i nie chce się tego, nikomu słuchać. - Długa historia. To było tak dawno - Że dwa tygodnie temu, to dwa tygodnie temu, ale ciii... - To już prawie nie prawda.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że jakby coś sie działo, to dzwoń. - Pomachałam jej i odjechała.
Mimo, że niedawno wstałam, musiałam już się położyć. Tak to jest gdy nafaszerują człowieka lekami...
<*SOB* - nie zwracajcie na takie coś uwagi, to moje notatki :)>
Obudziło mnie lizanie po caaałym ciele. Otworzyłam najpierw lewe oko, a później prawe.
Nade mną stał mój kochany braciszek, a w łapach miał moje małe stworzonko. Co za nie wychowane.. YGH....
- Co. Ty. Robisz. Z moim. Psem? - wycedziłam
- Ja? - spytał niewinnie - nic... Po prostu on chciał cię obudzić... - Wyszczerzył sie jak głupi, chociaż i tak wiedział ze się na to, nie nabiorę.
- Oj braciszku, braciszku. Mam pytanie. Wiadomo co z rodzicami. - I ciekawe co dali mi za leki, że jestem bardzo, bardzo spokojna.
- Najprawdopodobniej nie żyją... - no i właśnie. STOP KLATKA!
Dlatego mówiłam, że coś mi tu nie gra. On sobie najspokojniej w świecie mówi "nie żyją", podczas gdy ja z uśmiechem się w niego wpatruję jak psychopata. A jak się o wypadku dowiedziałam, to chodzić nie mogłam. Przecież to jest coś posrane. Nie uważacie? Może tylko ja tak wymyślam? Ech... chore to jest.
- Dobra chodź, zrobię ci coś do żarcia. Zastanawia mnie, jak Doniya z Tobą przeżyje.
- Jakoś będzie musiała. A ty co będziesz robiła?
- Po tym jak mnie wylali na miesiąc z roboty? Przygotują pogrzeb rodzicom. Zaproszę rodzinę i ich znajomych. No i odstawię leki. Bo coś się niedobrego dzieje.
- Też to zauważyłaś? - Pokiwałam lekko głową. Wzięłam w rękę pudełko po antydepresantach, a tam napisane było "lek doświadczalny. Nie stosować na ludziach" Ja cie pierniczę. Pokazałam to Pawłowi. Doszliśmy do wniosku, że trzeba iść na policję....
--------------------------------------------------------------------------
Słlaaaabe :( Przepraszam :((
A i przepraszam, wiem że miało być w tamtym tygodniu, ale jakoś tydzień się skurczył o.O Nie miałam na nic dziwnie czasu.... :/
No i DZIĘKUJĘ!!!
Wiecie jaką mi radość sprawiło to 11 komentarzy pod rozdziałem 10?
Aż mi łzy się w oczętach pokazały...
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU :**
http://list-a-w-liscie-prosba.blogspot.com/ - mój nowy blog :) Zapraszam :D
Pozdrawiam
Marzena :*/ Pierniczek :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
WOW<3
OdpowiedzUsuńGenialne!! <33 Czekam na nn :**
OdpowiedzUsuńo, nareszcie <3
OdpowiedzUsuńnie nudne, nie gadaj tak. jest supeerrrr <333
czekam na NN, który mam nadzieję będzie szybciej niż ostatnie rozdziały ;)
mwah mwah :*
Zajebiste kiedy nex ?? :* *_* a no wlasnie mona mina jak tp przeczytalam *_* <3
OdpowiedzUsuń