wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 3....

*Rano*
Byłam strasznie nie wyspana. Nie dawał mi spokoju ten nagły atak. Wyniki jakoś mnie nie uradowały.  Chłopak jest chory na tle nerwowym. Szybko się denerwuje. Może popadać w depresje, albo imprezuje do upadłego. Ten ostatni przykład to odparcie wszystkich złych czynników. Nie pochwalam tego. Ale cóż...
Prześledziłam na internecie różne wpisy o imprezach Malika. Przez ostatnie dwa tygodnie nazbierało się, aż 12 imprez. Duuużo tego... 
O ósmej poszłam na obchód.  Pan Chris spod piątki skarżył się na bóle w kręgosłupie, pani Irina zarzekała się, że głowa to jej pęknie, a Peter próbował wyciągnąć ode mnie numer telefonu. xD Na końcu zaszłam do Mulata. Leżał wpatrzony w okno. Nie lubiłam gdy miał taki smutny wyraz twarzy.  
Pewnie zastanawiacie się skąd w ogóle my się znamy. Otóż.  Gdy mieszkałam w Bradford miałam jakoś koło 16-17 lat. Moja mama bardzo przyjaźni się do tej pory z Patricią, a wtedy się akurat poznały.  Malik był jednym z najgorszych... przepraszam, on był najgorszy. Jego mama poprosiła mnie abym zaopiekowała się wówczas jej czternastoletnim synem. No i od tego się zaczęło. Przychodziłam do niego. Nie raz zdarzyło się, że dostawał po mordzie za swoje zachowanie.  On mnie nie lubił, a ja jakoś wielką "miłością" do niego nie pałałam.  Później musiałam wyjechać,(gdzie to się sami później dowiecie) a ten  mi tu z wielką sceną, że mnie kocha i to były takie zaloty. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Pocałowałam go w policzek i zostawiłam.... samego.
- Rose! Halo! - krzyknął Zayn
- Tak?
- Zamyśliłaś się...
- Troszkę. Powiedz jak się czujesz? - Zaczęłam sprawdzać na aparaturach dane. 
-  W miarę dobrze. Tylko nie wiem dlaczego ręka mnie boli.
- W nocy dostałeś nagłego ataku. Porobiłam dodatkowe badania z krwi, którą pobraliśmy wcześniej. 
- Ale o co chodzi?
- Zayn. Jesteś chory na tle nerwowym. To nie jest nerwica. To jest coś innego.  Tylko muszę się skonsultować z Paul'em. On mi powie.  A do tego czasu będziesz leżał. Co wyjdzie ci na dobre po tych wszystkich imprezach.
- Ską-Skąd ty wiesz?
- Kochany jest coś takiego jak internet przecież.  A i jeszcze jedno. Wczoraj w Twojej krwi wykryliśmy 1.2 promila. Nie wiem jak to zrobiłeś, ale przeczuwam, że wcześniej jakoś nie wytrzeźwiałeś.
- Ale jak?
- Skarbie Paryż to niby duże miasto, ale jednak małe. Wszystko się szybko rozchodzi. 
- Mhm...

Przez kolejne dni leczyłam tego debila. Moje obawy się potwierdziły i mulat musi brać leki.  
Wiecie... byłam w Paryżu na wymianie między narodowej. I dziś wracam do Londynu.  
- Prosimy nie leć! - krzyczał Peter.
- Peter, słonko spokojnie. Przecież wraca Inga. 
- Ale ona jest brzydka, stara i nie miła.
- Oh... Wydziwiasz... - Cały personel z niechęcią mnie wypuścił. Pożegnałam się z pacjentami i zaszłam na sekundę do Donkey!! <czyt. Zayn> . Byli tam wszyscy.
- Hej. Ja lecę. Jakby co masz tu moją wizytówkę. Jak będziecie w Londynie przyjdź na kontrole.  - Pożegnałam się i na lotnisko!  Nie wiem ile leciałam, ale zdążyłam przeczytać książkę po Polsku. Lubię ten język, może dlatego, że moja mama  - Agnieszka ma babcie w Polsce? Nie wiem. Z Samolotu wyszłam pierwsza. Gdy zobaczyłam mojego brata od razu zawiesiłam mu się na szyi...
-----------------------------
:( :(
Przepraszam, przepraszam, przepraszam....
NIe wyszło :(
Chciałam coś innego :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz